wyprawówka a amortyzator

#1
Piszę trochę w nawiązaniu do wątków
http://forum.retromtb.pl/viewtopic.php?t=2095
http://forum.retromtb.pl/viewtopic.php?t=1084&start=15

Pojawia się tam motyw podrasowanego napędu do wyprawówki, którego skrajne przełożenie sięga 24/32. Sądzę w takim razie, że jest mowa o rowerze wyprawowym do wszelkiego terenu.

Interesuje mnie to, ponieważ rezygnuję z planu:
Nishiki (22/32/42 x 12/.../32) - rower w góry i "na podjazdy", Kuwahara (24/36/46 x 12-28) - rower na wszelkie pozostałe wycieczki.
Nie było by to zbyt dobrze uzasadnione ponieważ, mój styl jazdy, moje upodobania i preferencje można "zamknąć" w jednym rowerze.
Krokiem w tę stronę z pewnością będzie pójście za waszym przykładem i dobranie przełożeń wg własnych upodobań a nie wg upodobań producenta. Ale nie o tym!

Wasze rowery mają przełożenie pozwalające jeździć na długie wyprawy w pofałdowanym terenie.
Jakie jest ich prawdziwe zastosowanie? Gdzie jeżdżą i czemu nie ma amortyzacji?
Czy amortyzator jest tak wymagającym urządzeniem, że lepiej go nie mieć na długiej wyprawie czy to raczej kwestia tego, że rower jest jednak na asfalty, dobre szutry (o różnym nachyleniu)?

#2
po pierwsze - z sakwami w ekstremy i tak nie wjedziesz a w wyboistym terenie prędkości dużych nie osiągniesz - więc sztywniak zdecydowanie wystarczy
po drugie - amortyzator to zawsze ryzyko wycieku, zatarcia, konieczności serwisu etc - tego przy sztywniaku nie ma
po trzecie i najważniejsze - sztywność boczna amortyzatora jest nieporównywanie mniejsza od sztywnego widelca A to przy obciążonym rowerze bardzo czuć Jeśli doszłyby do tego jeszcze sakwy z przodu to już w ogóle będziesz miał odczucie jakbyś z poluzowanym mostkiem jeździł
RetroMTB na Facebooku

SPRZĘT DO SPRZEDANIA

#3
Witam.

IMO jeśli nie będziesz robić wypraw po 10k km to nie odczuszesz różnicy i czy masz amora czy nie...

Nie podważam tego co mówi Skoli ale wszystko to kwestia skali.
To trochę jak z kurierką i ostrym kołem.

Moj Brat zrobił 2 razy po 3000km na czymś takim: http://www.sunrise-on-east.za.pl/
Drugą wyprawę nawet na powietrznym R7 (ok 1400g) i nie narzekał.

A co do przełożeń... Ja śmigałem na 44/32/22 i kasetę 11-34 i radziło sobie wszędzie od maratonów po sakwy

Teraz mam 46/34 i kasetę 11-34 i jak narazie jest... idealnie. W górach było ok, Do miasta idealnie a na asfaltach nie brakuje biegów.
Dużo zależy od techniki jazdy i pary w nogach.

pozdrawiam
xMekpx
Moje ogłoszenia
Marin Bear Valley 1996

#4
hmm teraz są kasety 11-36 nawet :-). Czasem na ebay można kupić suntourowy młynek 20 (np wczoraj był). Można by zrobić napęd 36/.../11 x 20/34/48 Ciekawe by to było
Ale to już chyba przesada :-)

#5
nie wyobrażam sobie jazdy na przełożeniu 20-36.... przy każdym mocniejszym depnięciu będzie wyrywać kierownicę. Odrębnym zagadnieniem będzie znalezienie obu przerzutek obslugujących ten napęd. Różnica 14t z przodu jest za duża dla typowej górskiej przerzutki, a napęd o pojemności 53t to też wartość wykraczająca poza normalne standardy. Nie mówie, że nie będzie działalo, ale napewno nie obędzie się bez kombinacji :)
Był: pewna Gusta, Votec F7 '99, jakiś karbonowy Scott, trzeszczący Mountain Cycle San Andreas, całkiem ładny Rocky Mountain Blizzard '96, Intense M1 '03,

#6
Chrzanek dobrze prawi od strony technicznej, poza tym IMO byłby to przerost formy nad treścią Rzecz w tym aby napęd skomponować aby był maksymalnie użyteczny

A co do widelca amortyzowanego - również znam ludzi którzy używają amorów Nie jestem jednak ich zwolennikiem w wyprawówkach Miałem okazję przejechać 2 wyjazdy z sakwami i widelcem amortyzowanym i dla mnie to pomysł dalece chybiony ze względu głównie na sztywność (awarii tfu tfu nie było)
RetroMTB na Facebooku

SPRZĘT DO SPRZEDANIA

#7
skolioza pisze:Chrzanek dobrze prawi od strony technicznej, poza tym IMO byłby to przerost formy nad treścią Rzecz w tym aby napęd skomponować aby był maksymalnie użyteczny
ja się w pełni zgadzam, to było napisane tylko jako luźne nawiązanie, ciekawostka :-)

##

W takim razie konkluzja jest taka, że będę potrzebować drugiej bieżni (tej na widelec) ze sterów DX.
Jedna będzie zaraz wbita na oryginalny widelec Kuwahara, druga pójdzie do pomalowanego MAG'a :-)

No i oczywiście mam nadzieję, że ten widelec po przegwintowaniu (zrobione) będzie dobrze działać i nie będzie mi dziwnych rzeczy ze sterami robić!

Właściwie to teraz nasuwa się pytanie - czy mając 5-7kg na plecach i jadać po górach lepiej mieć amortyzator czy nie!

Póki co w takim wariancie jeździłem tylko na sztywno. Raczej się nie zapowiada bym miał zacząć jeździć bez obciążenia (zbyt lubię niezależność w nocowaniu, a charakter pracy i studiów pozwala na rzadkie ale przynajmniej 2-3 dniowe wypady). Do tego mam zamiar za radą, już nie pamiętam czyją, część rzeczy troczyć do kierownicy, ale tego wariantu jeszcze nie sprawdzałem. Tak więc nie wyprzedajmy faktów i zostańmy na razie przy plecaku, jest on w prawdzie dobrze przytwierdzony do jeźdźca i nieznacznie odstaje od jego osi, ale mimo to przy bezwładności około 5-7kg, jest przyczyną wyczuwalnych sił bocznych. Co o tym sądzicie? W góry, z tego typu obciążeniem, sztywny czy amor?

#8
Witam.

Generalnie w górach( przy plecaku szczegółnie) amortyzator jest potrzebny.
Ja osobiście nie wybrażam sobie jazdy bez w górach.
Nie wiem jak sztywność Maga ale nawet miekki amor bedzie lepszy niż jego brak

Ja słysząc wyprawówka myślę o jeździe parenaście dni a nie 2-3dniowe wypady w góry.

Z tego co piszesz...Myślę że przełożenie 11-32 plus 44/32/22 powinno sobie poradzić

pozdrawiam
xMekpx
Moje ogłoszenia
Marin Bear Valley 1996

#9
To z jednej strony będą wyjazdy 2,3 rzadziej 1 i 4 dniowe w górach, takiej samej długości wyjazdy lasami i polami i również wyjazdy asfaltem (na wycieczki w umiarkowany teren będę zabierać bagażnik).

Ale również, przynajmniej raz w roku, będzie wyjazd na 2tygodnie~miesiąc w teranie mieszanym, również górskim (to wówczas, zwłaszcza, plecak będzie ważyć koło 7kg) .
No i to jest wszystko do czego będzie mi ten rower służyć, na miasto mam "strażackiego" rometa. Romet również obsługuje sporą część wycieczek "po pracy" w okolicach Wrocławia.

Ściganie się to coś tak bardzo nie pasującego do mojej osobowości, że trudno sobie wyobrazić coś bardziej niepasującego. Mogę spokojnie pojechać gdzieś wolniej, jeśli to będzie wymuszone, przez mój sprzęt, to nie problem. Jedynie nie chcę ograniczeń typu "muszę zsiąść bo mam przełożenie 1:1 i dalej nie wjadę". No i w miarę możliwości chcę mieć komfortową pozycję i jeśli to nie będzie powodować zbytnich problemów to chcę również mieć amortyzację.

Co do przełożenia to będzie 24/36/46 x 12/.../32 i raczej będzie to podrasowana Shimano HG41 (225gram, model 2011) 11/12/.../28 do 12/.../28/32, a nie sramowskie 12/.../26/32 no i napęd to oczywiście 7emka. Jeśli chodzi o "zęby w korbie" to 22 odpada, ponieważ nie mam MD, a nie planuję wymieniać oryginalnej korby, a jeśli to na "taką samą tylko czarną" - też 91". Z czasem pewnie 46 zastąpię przez 48.
Póki co jeździłem na 11/.../28 x 22/32/42 i jeśli chodzi o teren, góry, obciążenie,itd to moje 28:11 dawało radę. Jeśli chodzi o 11:42 to bardzo sporadycznie miałem ochotę na "coś więcej"
cron