Napędzany wizją wycieczki singlowej oraz faktem, że mój rower miejski był po zimie do generalnego czyszczenia wpadł mi do głowy pewien pomysł - budowa prostego, lekkiego singla do miasta.
Najpierw wymyśliłem kolorystykę.. choć "wymyśliłem" to niedobrze powiedziane, bo po prostu ją zerżnąłem z czegoś, co gdzieś mi się przewinęło przed oczami i bardzo spodobało. Później przyszedł czas na dobór sprzętu... funkcją celu był low - budżet - jak to zazwyczaj w tego typu projektach bywa ;)
Posiadam starą ramę, która chwaliła się rozmiarem 20,5", ale nie widzi mi się więcej niż 19". Mam ją od roku 2005, gdy to odkupiłem ją od znajomego, który zakupił cały rower w Tesco w roku około 2002 a potem wstawił go na balkon na 2,3 lata... w zasadzie ten zakup był moim powolnym powrotem do spraw rowerowych po wielu latach :) Oczywiście w chwili ówczesnej nie miałem zielonego pojęcia co i jak, więc klasycznie byłem pewien, że posiadam prawdziwe cudo, które jest niedoścignione - podobnie jak i moja cudowna technika i kondycja z tamtego czasu (ah jak wspomnę jazdę z kadencją 50-60 na bardzo sztywnych przełożeniach, na plastikowych pedałach, z plastikowymi manetkami...). Owszem była to jazda tylko i wyłącznie do i z pracy. Jednak pewnego razu mnie tknęło i zaniosło mnie pod kopiec (w końcu wtedy się wspinałem sporo, więc trening w postaci podjazdu pod kopiec przed wyrypą w Tatry - rewelacja). I przyznam, że po raz pierwszy chyba w życiu zaliczyłem porządny (jak na ówczesne możliwości i umiejętności) zjazd w terenie... ten wiatr we włosach, dynamiczne przyspieszanie na zjazdach, wyhamowywanie przed drzewami, balans ciałem... no i zaczęło się moje powolne odchodzenie od wspinaczki górskiej (już wtedy byłem chyba po ślubie, więc było wiele przeciwności)... i to wszystko dzięki tej ramie. Sami więc rozumiecie, że fakt, iż to stal rodem z Tesco, beznadziejna geometria, haki, które trzeba rozginać za każdym razem mocując koło, dziurki na koszyk na bidon wywiercone krzywo, tak, że bidon zawsze jest przechylony na jedną stronę.. to wszystko nic - ta rama po prostu jest moim punktem zwrotnym, więc po prostu nie mogę się jej pozbyć ot tak - nawet pomimo jej kosmicznej wagi. Stąd owa decyzja, że zbuduję rower jednak na niej - choć byłem blisko zakupu czegoś innego :D
Skoro to już mamy wyjaśnione to zdjęcie numer jeden - obrazuje wygląd owego roweru ostatniej zimy - z oryginalnego roweru Tesco została sama rama - ale już w innej kolorystyce. Reszta to graty, które z czasem dorzucałem:
Jak widać był to wół roboczy, którym chwalić się nie należy ;) Oczywiście ów "Giant" to jedynie naklejka - oryginalna marka to "Ranger" ;) Ramę wymalowałem sam sezon wcześniej.... sprayem. Bez dokładniejszego czyszczenia i bawienia się w ściąganie starej farby czy malowanie podkładu. Efekt mnie trochę zaskoczył - farba trzymała się cały sezon bardzo dobrze, pomimo wielu przejechanych kilometrów, kilku wypadów w Beskidy na asfalty itd... Dlatego też zdecydowałem się i przy nowym projekcie posłużyć się sprayem, choć tym razem "po bożemu", tj. ze ściągnięciem starej farby, malowaniem podkładu wcześniej i na koniec lakierem bezbarwnym.
Rozebrałem go jakiś czas temu na części pierwsze i rozpocząłem żmudną operację czyszczenia, malowania i budowy czegoś nowego - poniżej ściąganie farby (najpierw próbowałem szlifierką, dzięki czemu na całkiem sporej powierzchni mam teraz nierówności - dopiero po jakiejś chwili wpadłem na pomysł zakupienia do wiertarki końcówki ze szczotką metalową...):
Zdecydowałem się pomalować również obręcze. Jednak nie chciało mi się ich rozplatać, dzięki czemu po krótkich próbach zdecydowałem się nie ściągać z nich starej farby a jedynie wyczyścić. Ściąganie starej farby było mordęgą w przypadku nie rozplatania... możliwe, że to był błąd - zobaczymy niebawem:
Malowanie komponentów - oczywiście ta farba pewnie z niektórych gadżetów szybko zejdzie (no ze śrubek na rogach) - ale np po skręceniu sterów miski są nadal ok, więc jest pewna nadzieja..:
Widelec był chromowany, ciężko mi było coś z nim zrobić, więc stwierdziłem, że po prostu go wyczyszczę ile się da i pomaluję. Chrom była bardzo niskiej jakości - tak jakby widelec tylko stał obok innych chromowanych części (po deszczu od razu... rdzewiał):
Główka ramy, haki i rama w całej okazałości po ściągnięciu farby:
Przyznam, że na tym etapie jeszcze nie byłem pewien do końca, czy będzie to singiel czy nie.. albo raczej wolałem sobie zostawić bramkę zapasową. Dlatego też uciąłem wszystkie przelotki linek poza jedną - tą od przedniej przerzutki. Po ściągnięciu farby zacząłem ją malować podkładem antykorozyjnym (sprayu wystarczyło na 2 warstwy) - oczywiście nie uniknąłem zacieków. W sumie dałem trochę ciała bo o technice malowania sprayem ram poczytałem dopiero później (a mówi ona mniej więcej: wiele cienkich warstw, najpierw pomaluj trudne miejsca, a potem cienkimi pociągnięciami długie powierzchnie). Ale co mi tam zacieki ;)
Po wyschnięciu (12h między warstwami, potem kolejne 12h) zdecydowałem się na próbę koloru - dodam, że podkład był tej samej marki co kolor, więc nie miałem większych obaw:
Jak widać kolor wygląda dobrze, nic się nie łuszczy... więc dalej już po całej ramie:
Po położeniu koloru (3 warstwy) zacząłem nakładać lakier bezbarwny. Pierwsze 2 warstwy bez bólu prawie... chcąc nałożyć trzecią zauważyłem, że lakier się złuszczył w 3 miejscach - na tyle poważnie, że nie byłem w stanie nic z tym zrobić poza ściągnięciem papierem ścierny,. Na szczęście udało się ściągnąć tylko kolor pozostawiając podkład. Potem wymalowałem te miejsca raz jeszcze nakładając 4 warstwy...
Po malowaniu niestety zdjęć już nie robiłem, bo zabrałem się za składanie i wyklinanie ;) Problem jedyny - linia łańcucha. Zakupiłem sobie singlowy wolnobieg, jednak za Chiny nie byłem w stanie zmusić go do działania wraz z korbą (albo to raczej korby nie byłem w stanie tak ustawić aby linia łańcucha była ok). Kupiłem napinacz 1 - rolkowy nakładany na suport, ale w efekcie dostałem 2 - rolkowy. Tak czy inaczej musiałem mocno kombinować żeby go zmusić do działania z korba Alivio i blatem 48.. w końcu zamieniłem blat na 38 (musiałem przy tym obrócić kominy, bo długość śruby była przystosowana na 2 blaty a nie jeden). Tak czy inaczej ciągle to nie działało jak należy. Zastanawiałem się i nawet pisałem na forum pytanie jakie są teraz opcje... w końcu zdecydowałem się, że zamienię tylne koło na takie z piastą z bębenkiem, nałożę po prostu kilka dystansów i założę jakąś zębatkę (wypadło na 15z). Minus taki, że to koło było a) do trenażera, b) nie jest wymalowane tak jak owe z wolnobiegiem... trudno.
Efekt..? Oceńcie sami - wyszło trochę BMXowo, zdjęcia z dziś rana, napinacz jeszcze nie doczyszczony ze smaru... no ale ogólnie to wygląda to tak:
Chwyty z roweru żony - czaje się ciągle na chwyty Profile Design z Wheelera Skoliozy, ale nie wiem czy zdążę, bo jego obecny właściciel je tak zmasakrował, że gdy je wczoraj oglądałem to zawyłem. Mostek regulowany - szukam zamiennika...:
Klamki BL-M600, czyli LX z roku '97 (po Skoliozie), widać tez mini rogi Zooma:
Zeslickowany Z-Max, Vki low-budżet:
Piasta niestety nie pamiętam która... ma zatarte oznaczenia - ale Shimano z roku około 2002:
Pedały to współczesne 505ki:
Korba Alivio z blatem 38:
Tylne koło zbudowane na obręczy low-budżet + piasta Joy-Tech czy coś w ten deseń. Skolioza po raz kolejny rozpozna swoje komponenty - tym razem dystanse oraz zębatka 15z (ta mniejsza robi mi za jeszcze jeden dystans). Widać też osłonę neoprenową na ramę - zdecydowałem sie użyc jednak, bo miałem kilka, a łańcuch taki lakier zedrze w moment:
Łańcuch UG:
Tylny hamulec też low-budżet. Obecnie poszukuję zielonej końcówki do linki. Opona to zeslickowany Nobby Nic:
Historii sztycy już nie pamiętam... siodełko Meridy dostałem wraz z ramą Karakorama:
Zacisk marki Tesco - do wymiany...:
No i napinacz:
Podsumowując.. wiele rzeczy spaprałem w trakcie tego projektu (ściąganie farby szlifierką, zakup singlowego wolnobiegu, użycie jako lakieru bezbarwnego rocznej puszki (którą używałem rok wcześniej) innej marki niż podkład i kolor (co było ryzykowne i się trochę zemściło).. ale i tak jestem zadowolony - doświadczenie się powiększa w miarę kolejnych projektów, więc progres widać :) Fakt, że użyłem sprayu zamiast wycieczki do lakiernika... primo: budżet, a secundo - za rok prawdopodobnie i tak to przemaluję na coś innego :) Ten rower ma być z założenia zabawą, więc mam nadzieję go dynamicznie w miarę rozwijać. Chcę w nim wymienić korbę, może pedały, mostek, nie wiem czy nie wywalić rogów, sztyca na lżejszą.. no i właśnie - odchudzić go dość (co wiąże się z wymianą minimum obręczy), bo rower waży... 12,5kg.
Nazwa kodowa: "Rower Admina" - taki napis będzie widniał na górnej rurze, na skośnej będzie to /dev/bicycle, na widelcu napis fork() a z przodu będzie piękne logo Linuxa: http://en.wikipedia.org/wiki/File:Linux ... e_Font.svg - czekam ciągle na wykonanie - znalazłem w Krakowie firmę, która za 35pln zrobi mi po 2 napisy z każdego z wymienionych oraz owe logo.
A i żeby nie było tak pięknie to oczywiście są problemy nadal. Pomijam fakt, że jeadąc dziś do pracy na nim zmoczyłem dupę bo nie chciałem zakładać obleśnych błotników na nowe cudo. Problem jest taki, że łańcuch mi spada z tyłu na stronę przeciwną do koła. Czasem też przeskoczy niemiłosiernie - choć to efekt tego, że prawdopodobnie wskakuje z tyłu nierówno na zębatkę. Rozwiązania na dziś wieczór na szybko to trochę go jeszcze naciągnąć naciągaczem oraz dorzucić jeszcze jakiś dystans - ponieważ obecna zębatka ma trochę luzu i nie idzie idealnie w osi, ale można ją odginać od płaszczyzny. Ponadto skoro zawsze spada na dół to przeniosę ową zębatkę bliżej ramy (czyli dalej od koła) bo mam tam jeszcze jeden dystans, więc miejsce jest. Mam nadzieję, że to problem rozwiąże, bo w drodze do pracy dziś łańuch zakładałem ze 20 razy...
Rower admina (nie retromtb.pl Piotrze)
#1Ostatnio zmieniony 2011-07-28, 09:17 przez docent.net, łącznie zmieniany 1 raz.